..opublikowałem piątek, 9 czerwca 2017 14:53
Potencjał kotletów sojowych
Kotlety sojowe stanowią zdecydowanie jedno z Moich ulubionych odkryć kulinarnych. Początkowo kojarzyłem je tylko z wersją smażoną - nieco później zdałem sobie sprawę, iż właściwie nic nie stoi na przeszkodzie, aby zajadać się nimi również w formie gotowanej. Co ciekawe, ma ona o wiele większy potencjał - świetnie komponując się z pozostałymi składnikami (jako integralny element).
Moje pierwsze eksperymenty w tym temacie polegały na prostym zanurzaniu kotletów w sosie różnej gęstości - od rzadkich do przyjemnie gęstych, dobrze otulających poszczególne kąski :) .
Powodem dla którego gotowane kotlety sojowe wdzięcznie komponują się z innymi składnikami jest to, iż stosunkowo łatwo przyswajają sobie smak "towarzyszy": czy będzie to duszona cebulka, smażony czosnek, czy dowolny sos (możliwości jest mnóstwo i zależą od Twojej kreatywności). Poniżej podam przykład wykorzystania tej właściwości kotletów sojowych, serwując je właśnie jako taki integralny, ciekawy element większej kompozycji. Ilość składników podaję wedle Własnego gustu na dwie osoby - w Naszym przypadku większość przypada na Mnie, Druga Połowa zajada znacznie mniej.
Składniki:
- makaron świderki (0,5kg),
- pieczarki (0,5kg),
- kotlety sojowe (już uformowane; 200g),
- cebula (cztery duże (tj. "bycze" ;) ) sztuki lub ekwiwalent),
- marchew (0,5kg),
- koncentrat pomidorowy (pół słoiczka wystarczy),
- mąka (kilka łyżek),
- kostki bulionowe (trzy sztuki; dowolne, najnowszym razem użyliśmy warzywnych),
- przyprawy - wedle gustu, przy czym kluczowe dla tego dania są: papryka wędzona (słodka - My użyliśmy firmy Kotányi) oraz oregano;
Przygotowanie:
Duszona cebulka.
Rozpocząłem od pokrojenia cebul: każdą sztukę na połowę, a potem w średniej grubości plastry. Obrałem też i drobno pokroiłem marchew. Do garnka wlałem trochę oleju, wstawiłem na ogień, po czym wrzuciłem cebulkę z marchewką i wymieszałem, by dobrze scaliły się z tłuszczem. Dolałem trochę wody i wstawiłem do duszenia (czyli pod całkowitym przykryciem) na średnim ogniu.
Wskazówki:
- Jeśli posiadasz masło lub margarynę, warto dodać kilka sensownych łyżek zamiast wody - smakuje wówczas o wiele lepiej.
- Cebulkę warto dusić do momentu, gdy poznasz podczas mieszania, że już bardzo zmiękła. Mieszasz natomiast dobrze raz na kilka minut.
- Jeżeli podczas mieszania stwierdzisz, że cokolwiek niebezpiecznie przywiera do dna - koniecznie dolej trochę wody (najlepiej uprzednio przegotowanej) i kontynuuj duszenie, zmniejszając ogień na mały.
- Przyprawić duszoną cebulkę możesz od razu, Ja preferuję przed drugim lub trzecim mieszaniem - kiedy już nieco zmięknie i przejdzie tłuszczem (wówczas przyprawy od razu przyklejają się do składników, dzięki czemu efektywniej nadają im smaku). Po przyprawieniu warto dokładnie wymieszać, aby przyprawy rozłożyły się równomiernie po wszystkich składnikach.
Kotlety.
Kiedy już wstawiłem cebulkę z marchewką do duszenia, czas na kotlety sojowe. Umieszczam je w osobnym garnuszku, zalewam wodą (tak, aby sensownie je wszystkie przykryła - weź pod uwagę, iż z biegiem czasu napęcznieją). Gdy woda będzie już gorąca, wrzuć kostki bulionowe (Ja użyłem dwóch na 200g kotletów - zwykle używam trzech, jednak w tym przypadku moc trzeciej postanowiłem zainwestować w sos - o którym nieco później :) ). Po wrzuceniu kostek dobrze przemieszaj, aby dać im szansę się rozpuścić.
Kotlety sojowe gotuj pod przykryciem na dużym ogniu. Miej na nie oko, gdyż łatwo o wykipienie. Mieszaj raz na kilka minut, zwracając szczególną uwagę aby możliwie przewracać je na drugą stronę (a nie tylko mieszać w kółko). Kiedy zauważysz że poziom wody zaczyna się podnosić (kipieć), zmniejsz ogień do średniego i gotuj pod uchyloną pokrywką. Czas gotowania: od wrzącej wody ok. 25 minut - jeśli chcesz mieć pewność że wszystkie kotlety będą super-mięciutkie i nawet bardziej scalą się z finalną potrawą, warto je nieco rozgotować - łącznie 30-35 minut.
Jeśli dysponujesz sitkiem/durszlakiem oraz odpowiednio dużą miską, po ugotowaniu kotletów możesz użyć zgrabnego tricku: włożyć sitko do miski i odsączyć kotlety z bulionu, który następnie z powrotem przelejesz z miski do garnka w którym gotowałeś/aś kotlety. W ten sposób zyskasz bazowy ekstrakt bulionowy na makaron, dzięki któremu nie potrzebujesz specjalnie go dosalać, plus będzie smaczniejszy :) . W zależności od tego ile makaronu użyjesz, dolej odpowiednią ilość wody (aby był sensownie przykryty i "miał się w czym kąpać"), przemieszaj. Gotuj pod przykryciem, mieszając raz na kilka minut oraz - podobnie jak w przypadku kotletów - uważnie obserwując, aby nie wykipiało (wówczas zmniejszasz ogień i uchylasz pokrywkę). Ja gotuję makaron od wrzątku ok. 15 minut, następnie od razu odlewam (w przeciwnym razie wchłonie więcej wody).
Pieczarki.
Gdzieś w międzyczasie przygotowałem pieczarki: obrałem je i pokroiłem w średniej grubości plastry, po czym wstawiłem na patelnię do duszenia (a więc pod przykryciem).
Wskazówka: dobrym nawykiem jest rozgrzanie wstępne patelni bez tłuszczu do momentu, do którego po spryskaniu jej wodą wyda syczący dźwięk. Taki zabieg sprawi, że rzeczy będą mniej przywierać (o ile w ogóle), jak również tłuszcz lepiej rozprowadzi się po powierzchni (dzięki czemu potrzebujesz go mniej).
Wlewasz olej, rozprowadzasz go po całej powierzchni, wrzucasz pieczarki i mieszasz z tłuszczem. Możesz przyprawić je od razu, Ja zalecam po co najmniej kilku minutach duszenia. Dusisz więc kilka-kilkanaście minut na średnim ogniu pod przykryciem, mieszając raz na kilka minut. Kiedy pieczarki wyraźnie zmiękną - zaczynasz je smażyć: tj. zdejmujesz pokrywkę, podkręcasz ogień na większy, mieszasz raz na kilka minut. Smaż ostrożnie, aby nie spalić :) .
Wskazówka: to, czy usmażysz, czy udusisz pieczarki - warto uzależnić od Twojego indywidualnego gustu: Ja finalnie usmażyłem, gdyż takie lubię, czasem jednak mam smaka na stricte duszone, wówczas ograniczam się do tego i nie smażę (duszą się wtedy ładnie we własnym sosie).
Wskazówka #2: przyprawiasz pieczarki wedle gustu - polecam np. zestaw curry + oregano.
Czas na sos.
Wracając do duszonej cebuli: kiedy już uzyska odpowiednią miękkość (pamiętaj też o miękkości marchewki), możesz tymczasowo przełożyć zawartość garnuszka do innego naczynia (np. miseczki), po czym do pustego już garnka wlać trzy szklanki zimnej wody. Następnie wsypujesz doń kilka (np. cztery czubate) łyżek mąki, po czym możliwie jak najdokładniej mieszasz (najlepiej widelcem - dokładniej się miesza). Wstawiasz na średni ogień, przykrywasz. Mieszasz co 2-3 minuty, zwracając uwagę by całość nie przywierała do dna. Po kilku minutach dodajesz przyprawy: koniecznie i niemało wędzonej papryki, poza tym oregano plus cokolwiek, w czym gustujesz. Ponadto dodaj kilka łyżeczek koncentratu pomidorowego. Koncentrat, oraz dominujące w przyprawach papryka i oregano nadadzą całości wspaniałego pizzowo-wędzarniczego aromatu. Kiedy sos będzie już gorący, wrzuć kostkę bulionową i rozmieszaj, by mogła się rozpuścić (nie musisz pedantycznie, powinna rozpuścić się łatwo i szybko tak czy owak, z uwagi na temperaturę sosu).
Sos gotujesz do momentu bulgotania (lub kipienia) - od tego czasu jeszcze tylko ze trzy minutki na małym ogniu.
Kiedy sos i pieczarki są już gotowe - możesz wrzucić je do sosu, wymieszać, następnie dorzucić doń wcześniej przygotowaną cebulkę z marchewką, znów dobrze wymieszać. Gdzieś w międzyczasie makaron mógł się już ugotować, stąd do odlanego makaronu (w odpowiednio dużym naczyniu) dodajesz całą resztę i dobrze ze sobą mieszasz. Gotowe :) !



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz