..opublikowałem piątek, 17 marca 2017 15:48

Jak odpowiesz na pytanie o oczekiwane wynagrodzenie?

Post na temat:
Nastrój:

Niedawno byłem świadkiem fragmentu przeprowadzanej nieopodal rozmowy kwalifikacyjnej. Konkretniej była to chwila, gdy padło kluczowe pytanie o oczekiwane wynagrodzenie. Moją uwagę zwróciło to, w jaki sposób odpowiedziała osoba ubiegająca się o stanowisko: zamiast odpowiedzieć rzeczowo, skonstruowała dłuższą wypowiedź, rozpoczynając od stwierdzenia iż "wie jakie są realia", plus informacja o zarobkach w poprzednim miejscu pracy. Co ciekawe, wypowiedź ta brzmiała bardziej w tonie usprawiedliwiającym, który między wierszami przypominał komunikat typu: "Proszę nie obawiać się iż będę chcieć czegoś więcej niż zadowolenie się rozpowszechnionym minimum - wiem 'jak jest' i zdecydowanie stawiam to ponad własne doświadczenie oraz wartość zawodową".

Mniejsza nawet o to, iż udzielona odpowiedź była daleka od rzeczowości - przede wszystkim podstawowym "strzałem w stopę" była pozycja, na jakiej autorka wypowiedzi uplasowała się już na starcie - nie tylko bezpardonowo zaliczając się do "szarych szeregów", co jeszcze ignorując zupełnie dotychczas zgromadzone doświadczenie zawodowe - które przecież już samo z siebie sytuuje ją wyżej i czyni bardziej konkurencyjną (w odniesieniu do pierwszego lepszego kandydata bez takowego doświadczenia).

Postawa aplikantki skojarzyła Mi się z osobą zorientowaną na zdobycie pracy za wszelką cenę: zaprzedając wszystko, co - w jej mniemaniu - mogłoby zmniejszyć szanse na zatrudnienie (tj. świadomość własnej wartości, również na bazie dotychczasowego doświadczenia zawodowego). Innymi słowy, osoba ta jak gdyby bała się, iż jakiekolwiek wychylenie się na światło dzienne z własnymi atutami mogłoby zostać postrzegane... opacznie? Jako pycha? Niebezpieczna pewność siebie? Lub inaczej: w ustawieniu się już na starcie w roli wspomnianych "szarych szeregów" (kandydatów, jakich wielu - którzy po prostu chcą pracować i nie uważają się absolutnie za kogoś wyjątkowego) dopatrzyła się bezpieczeństwa. Być może myśląc, iż osoby która absolutnie nie chce się wychylać i śmiało deklaruje to już na starcie (mówiąc o realiach rynku, ale ani słowem nie balansując ich z własną samoświadomością w kontekście zawodowym) - nie skojarzy się z kimś kto mógłby "robić problemy" (np. "zbyt wiele" oczekując, czy nie dając sobie wejść na głowę).

Co ciekawe, istnieją pracodawcy zorientowani na aplikacje właśnie w takim duchu, poszukujący "narzędzi 'bez twarzy'", miast świadomych własnej wartości ludzi. Istnieją jednakowoż również i inni: wartościujący czyjeś doświadczenie, zorientowani na sytuację "win-win", w której pracodawca buduje sukces firmy wspólnie z pracownikami, nie zaś za ich pomocą. Współpracuje - nie wykorzystuje. Docenia, a przede wszystkim świadomie dobiera odpowiednich kandydatów, tj. odpowiednio dobrze rokujących. Jak wypadnie w tym świetle ktoś, kto od samego początku komunikuje między wierszami, iż nie jest wart niczego ponad ustaloną prawami rynku, stereotypową przeciętność - i nie może tego zmienić nawet zdobyte doświadczenie? Jak wypadnie taka osoba w roli potencjalnego reprezentanta firmy (którym przecież wielu pracowników jest)? W końcu podczas pracy, dzień po dniu, to on (lub ona) będzie firmy twarzą - jaką twarz pracodawca chciałby prezentować światu? Przeciętną, szarą i pasywną, uległą na wszystko byle tylko przetrwać? Jeśli tak, marny to pomysł na konkurencyjność - mogąc zapewnić co najwyżej istnienie na rynku, przez czas jakiś, póki konkurencja nie zrobi się wystarczająco duża (póki "starczy miejsca"). Jeśli jednak pracodawca jest osobą samoświadomą, a jego firma stanowi dlań ekspresję stanowczej decyzji o prężnym rozwoju oraz wysokiej jakości - będzie wiedział, iż potrzebuje analogicznych "twarzy" do prezentacji firmy "na zewnątrz", w codziennych kontaktach z klientami: twarzy samoświadomej, pewnej, ceniącej się odpowiednio. Twoja firma jest warta m.in. tyle, na ile wyceniają ją Twoi pracownicy codzienną aparycją. Przychodzi do pracy i "odwala swoje", z co najwyżej sztucznym uśmiechem i regułkami - czy może każdy swój czyn zakorzenia w pasji, entuzjazmie, pewności siebie i wiarygodnośći? Co potencjalny klient usłyszy w głosie pracownika? "Ile jeszcze godzin do piątej?", "O Boże, kolejna osoba..."? Taka firma mogłaby od razu przepraszać za własne istnienie już na szyldzie powitalnym. Jeśli jednakowoż prowadzona jest przez osobę o innych intencjach, "twarze" ją prezentujące będą żywe, prawdziwe, autentyczne - obdarzone aurą kompetentnych specjalistów, czy też osób które kochają to, co robią. Szczerość i autentyzm są bardzo łatwo wyczuwalne przez podświadomość klientów, choćby nawet nie zdawali sobie z tego sprawy - robi ogromną różnicę być obsłużonym przez kogoś, z kim czujemy się "w dobrych rękach", a kogoś kogo mogłoby Nam być żal, że się tak męczy.

Ów zasłyszany fragment rozmowy zainspirował Mnie do pytania: "Jak Sam odpowiedziałbym dziś w podobnej sytuacji?". Po namyśle skonstruowałem następującą propozycję:

"Biorąc pod uwagę Moje dotychczasowe x-letnie doświadczenie zawodowe na polach (tu wymieniam) oraz trendy rynku płac w branży, satysfakcjonujące Mnie wynagrodzenie mieści się w przedziale (tu przedział)".

Mógłbym również dodać, znów nawiązując do dotychczas zebranego doświadczenia zawodowego oraz poprzedniego miejsca pracy:

"Poprzedni pracodawca nie zdążył Mnie awansować, stąd daję tę szansę Panu/Pani - jako punkt wyjścia :) ".

Co ciekawe, wypowiedź ta przekazuje znacznie więcej treści między wierszami, niż dosłownie - w dość zgrabny, błyskotliwy oraz kulturalny sposób. Mówi m.in. o tym, że jesteś świadom(a) Własnej wartości, szanujesz Siebie oraz jesteś zorientowany na rozwój (miast stanie w miejscu).

Aby ów przykład był odpowiedni dla Ciebie, potrzebujesz więc być osobą samoświadomą, wartościującą Siebie i zorientowaną na progres - nie zaś na samo przetrwanie, czy wręcz przetrwanie za wszelką cenę, w jakikolwiek sposób. Potrzebujesz pewności siebie, jak i szacunku odczuwanego nie tylko względem pracodawcy - ale i Własnej Osoby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz