..opublikowałem wtorek, 14 lutego 2017 10:42

Wzbogać Swój Projekt nieoczekiwaną inspiracją

Post na temat:
Nastrój:

Dziś chciałbym napisać o pewnej dyskomfortowej rzeczy w projektowaniu - oraz o tym, jak możesz sobie z nią poradzić. Rzecz dotyczy przede wszystkim tych projektantów, którzy postrzegają siebie jako artystów. Jeżeli projektowanie jest dla Ciebie bardziej rzemiosłem, prawdopodobnie masz doń znacznie bardziej swobodne, elastyczne podejście - i temat nie dotyczy Ciebie.

O co więc chodzi? Kiedy jesteś artystą i projektujesz, jedną z Twoich umiejętności jest umiejętność wyczucia, kiedy projekt spełnia Twoje oczekiwania, kiedy satysfakcjonuje Cię wystarczająco. Wówczas jest gotowy. Jest to specyficzny stan, w którym czujesz że nie masz już nic do dodania - zwykle odczuwasz również przyjemną, "ostateczną" satysfakcję.

Istnieje jednakowoż coś, co jest w stanie skutecznie zaburzyć błogość ;) tego stanu - tym czymś są uwagi Klienta. Właściwie nie tyle uwagi, co modyfikacje - rzeczy, które Klient pragnąłby zmienić, kierując się Własną perspektywą. W tym właśnie miejscu dla wielu artystów może rodzić się bunt i dyskomfort związany z tym, iż ich skończonemu, uwieńczonemu sukcesem dziełu zagraża niebezpieczeństwo. Bo przecież Klient nierzadko nie jest artystycznie kompetentny, a poza tym - tak czy owak - osiągnęliśmy już przecież to poczucie spełnienia, "postawiliśmy kropkę". Wiemy, że wszystko co miało być zrobione - zostało zrobione, a jakakolwiek ingerencja w ład tego stanu stanowi w Naszych oczach zagrożenie jakości projektu. Jak możesz Sobie z tym poradzić?

 

Po pierwsze: daj im (pomysłom Klienta) szansę. Spróbuj zdystansować się do pojawiających się w pierwszym odruchu emocji i zobacz, co się stanie gdy wdrożysz sugerowane modyfikacje. Nie chodzi tylko o to abyś uznał(a), że Klientowi również może się zdarzyć mieć dobre pomysły - jak o to, iż jako artysta to co robisz, zwykle robisz dobrze, bez względu na to, czym by to nie było. Zważ, że artystyczny imperatyw właściwie nie pozwala Tobie wykonać czegokolwiek źle, brzydko, nieestetycznie; jako artysta, zwykle czujesz emocjonalną więź z projektem, biznes nie biznes - zwykle Ci na nim zależy. Stąd też nawet jeśli pojawią się dodatkowe pomysły, Ty zrobisz wszystko, aby wyglądały dobrze - choć nie wyszły od Ciebie i zdają się burzyć Twój pokój.

Skoro więc wiesz, że zwykle czegokolwiek się dotkniesz, jest na wysokim poziomie i nadal podlega restrykcji Twojej artystycznej satysfakcji - możesz spojrzeć na modyfikacje Klienta przychylniejszym okiem, gdyż... w praktyce mogą stać się nieoczekiwaną inspiracją bardziej, niż "obcą ingerencją". Inspiracją dla Ciebie Samego, która da Tobie szansę na zrobienie z projektem czegoś, czego nie przewidziałeś. Tym samym Twój projekt może Ci dać więcej, niż jeszcze niedawno przypuszczałeś - jako że prawdopodobnym jest, iż przynajmniej część wdrożonych pomysłów... spodoba Ci się (!).

Stąd też myślę, że warto dawać modyfikacjom szansę, postrzegając je jako możliwość wzbogacenia Twojego projektu o nową, niespodziewaną jakość.

 

Po drugie: niech inni również czują się dobrze. Projekt który przygotowujesz dla Klienta, jest dla Niego - choć twórczo satysfakcjonować ma przede wszystkim Ciebie, abyś mógł dzięki temu kompetentnie ocenić jego jakość, to jednak osobą która będzie korzystała z tego projektu przez większość czasu, będzie... zleceniodawca. Jeśli o tym pomyśleć, oczywistym wydaje się iż przyjemnie by było, gdyby podczas tego korzystania również czuł się zadowolony - tak jak Ty, gdy skończyłeś pracę. W istocie dobrze byłoby, aby projekt satysfakcjonował również Klienta - dzięki temu bowiem ów Klient będzie mógł czuć się dobrze, obcując z nim na co dzień, będzie mógł czuć się zadowolony, dzieląc zeń z innymi, chwaląc, itp. Czy chciałbyś, aby był w takiej sytuacji, by miał taką możliwość?

Wdrażanie powyższych propozycji z początku być może nie będzie najprostsze, niemniej jednak myślę że rzecz jest tego warta - przede wszystkim z uwagi na możliwość finalnego wyeliminowania dyskomfortu z Twojego procesu projektowego. Dla Mnie przez gros czasu to właśnie możliwość zewnętrznych modyfikacji była "solą w oku", czymś co potrafiło skutecznie psuć Moje dobre samopoczucie. W rezultacie, o ile lubiłem projektować, o tyle sama czynność prezentacji projektu dla Klienta niekoniecznie była dla Mnie przyjemną, gdyż miała w sobie ten akcent niepewności, czy aby Klientowi nie przyjdzie na myśl coś... właściwie najlepiej, aby nic Mu nie przychodziło ;) .

Tak spoglądałem na to jakiś czas temu, niemniej niedawno nareszcie odnalazłem rozwiązanie - którym są wyżej opisane sposoby. Dzięki temu wreszcie mogę czuć się znacznie lepiej, "od A do Z" - czego również i Tobie życzę :) .

 

P.S.:
Za sporą inspirację do obrania oraz ugruntowania takiego kursu dziękuję Mej Drugiej Połowie :) .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz