Mint - absolutnie pierwsze wrażenia

..opublikowałem pewnego majowego popołudnia...

Post na temat:
Nastrój:

Ubuntu i... co dalej? lub też: Na Ubuntu świat się nie kończy.

Po rozczarowaniu kierunkiem rozwoju Ubuntu, jednocześnie jednak doceniając Moje dotychczasowe pozytywne doświadczenia z wersją 10.10 tego systemu, postanowiłem przenieść się na jedną z alternatywnych dystrybucji Linuksa. Mój wybór padł na Linux Mint - a dokładniej jego polski "Miętowy Remiks", oparty na wersji Mint 10 Julia. Dlaczego akurat Mint? Przede wszystkim z uwagi na bliskość z Ubuntu, z którym zdążyłem się już zaprzyjaźnić (Mint jest tworzony na bazie tego systemu) - a więc i w efekcie mogłem oczekiwać, iż ta przesiadka będzie należała do najbardziej komfortowych lub też, inaczej mówiąc, będzie wymagała najmniejszej uwagi, będąc potencjalnie najmniej problematyczną, etc.

Screen pulpitu z Linux Mint.Screen pulpitu z Linux Mint.

 

Co mówią o Mint?

Jeśli zastanawiasz się nad przetestowaniem jakiejkolwiek dystrybucji Linuksa, gorąco polecam uprzednie rozeznanie się w opiniach innych użytkowników względem interesującego Ciebie systemu, przede wszystkim pod kątem użytkownika Windows lub... dystrybucji Linuksa, której używałeś uprzednio. Poszukując informacji o kilku dystrybucjach które mam "na celowniku", miło zaskoczyła Mnie obecność niejednego wątku na polskojęzycznych forach dyskusyjnych (np. "Mint a Ubuntu", "Fedora a Ubuntu", etc.). Tego typu dyskusje są z punktu widzenia początkującego użytkownika niezmiernie cenne, pozwalają bowiem zapoznać się z punktami widzenia wielu osób, które miały już mniejsze lub większe doświadczenie z danym systemem - w dodatku w odniesieniu do już posiadanego przez Nas doświadczenia.

Zanim więc pobrałem obraz Minta, zapoznałem się z opiniami na temat tego systemu, w wyniku czego dowiedziałem się generalnie, co następuje:

  • Mint jest tworzony na bazie Ubuntu (choć istnieją również wersje tworzone bezpośrednio na Debianie - Linuksie, na bazie którego powstało Ubuntu), stanowiąc niejako jego udoskonalenie ("uprzyjaźnienie"),
  • istnieje polski "Miętowy Remiks", który jeszcze bardziej usprawnia Minta,
  • przez wiele osób Mint jest postrzegany, jako system wizualnie bardziej atrakcyjny od Ubuntu,
  • w kontekście Minta nie mówi się generalnie o jakimkolwiek wyraźnym przyspieszeniu w odniesieniu do Ubuntu (w przeciwieństwie do np. Fedory, w kontekście której często wspomina się, iż działa zauważalnie szybciej niż Ubuntu);

Co Mi osobiście rzuciło się w oczy jeszcze przed instalacją samego systemu, to możliwość pobrania Minta... w różnych "wariantach". Przykładowo na samej stronie polskiego "Miętowego Remiksu" istnieje standardowy podział na 32- oraz 64-bitowe wersje, ale i obecne są podziały ze względu na preinstalowane środowisko graficzne (m.in. najpopularniejsze GNOME 2 oraz KDE), czy system na którego bazie Mint powstał (Ubuntu/Debian).

W tym miejscu warto zatrzymać się na chwilę i opowiedzieć choćby zdawkowo o różnorodnych powłokach graficznych / interfejsach użytkownika Linuksa. W przypadku Windowsa sprawa jest jasna: mamy jeden "wygląd" oraz jedną "filozofię" korzystania z "okienek". Wraz z nowymi wydaniami Windows ów wygląd/filozofia ewoluują, nadal jednak stanowiąc coś spójnego i generalnie nie do wymiany. Oficjalnie koncepcja jest jedna - i to ona stanowi "absolutnie właściwe i najlepsze" rozwiązanie dla Windows, wg jego twórców; bez względu na to, czy instalujemy przykładowo wersję Home Premium, czy jakąkolwiek inną - z drobnymi odstępstwami wygląd i koncepcja użytkowania będą takie same.

Jeśli jednak powyższy temat odnieść do Linuksa, sytuacja potrafi przedstawiać się diametralnie inaczej. Ubuntu postrzegam pod tym względem jako dystrybucję niepozorną: firma tworząca ten system również publikuje go z jedną koncepcją użytkowania / wyglądem interfejsu. Użytkownik, który rozpoczyna swoją przygodę z Linuksem od Ubuntu, może nie widzieć w tej sytuacji niczego dziwnego - nie spodziewa się bowiem czegokolwiek innego. Miłym zaskoczeniem jest jednak fakt, iż istnieje o wiele więcej "koncepcji" i "wyglądów" Linuksa, niż to co oferuje Nam "standardowe" Ubuntu. Warto przy tym zauważyć, iż każda z tych koncepcji jest czymś o wiele bardziej autonomicznym i oryginalnym, niż "po prostu jeszcze jedna skórka" - zawierając mniej lub bardziej oryginalne, autorskie podejście nie tyle do wyglądu, co i filozofii/działania GUI. Jeśli więc wyobrazisz Sobie, iż w przypadku Linuksa mamy do czynienia z generalnie odseparowanymi od siebie światami: dystrybucji oraz koncepcji interfejsów, możesz dojść do wniosku, iż istnieją dystrybucje wyposażone w inny, niż ten obecny w Ubuntu, interfejs. Będzie to wniosek jak najbardziej słuszny, co więcej: istnieje wiele dystrybucji, które nie narzucają Tobie na starcie "jedynej słusznej" koncepcji, lecz dają pewien wybór - możesz przykładowo pobrać daną dystrybucję w wersji z koncepcją "X", ale i w wersji z koncepcją "Y" lub "Z", jeśli tylko któraś z nich przypadła Ci do gustu. Co więcej, sytuacja jest o tyle fascynująca, iż te same koncepcje potrafią być aplikowane w wiele różnych dystrybucji, dzięki czemu Mój ulubiony interfejs może towarzyszyć Mi w przygodzie z różnymi dystrybucjami Linuksa, a nie tylko jedną. Innymi słowy, nawet poznając nową dla Ciebie dystrybucję Linuksa istnieje możliwość uruchomienia na tym "nowym polu" doskonale znanego Tobie, ulubionego środowiska graficznego. Implementacje konkretnych interfejsów w różnych dystrybucjach potrafią różnić się od siebie w pewnym stopniu, podejrzewam iż zwykle nieznacznym - jak i osiągać różną wydajność - tą ich swoistą niezależność uważam jednak za duży plus w całym linuksowym świecie.

 

Instalacja

Podczas instalacji Mint zdecydowanie odczuwalna jest jego "bliskość" (kompatybilność) z Ubuntu - choćby w formie samego instalatora, do złudzenia przypominającego ten z Ubuntu. W odróżnieniu od Malinowej Mandarynki w formie polskiego "mixu" Ubuntu, polski "mix" Mint jest zdecydowanie lepiej spolszczony - co widać również już w samym instalatorze (notki z instalatora Ubuntu nie były spolszczone). Sam proces instalacji jest prosty: ściągasz interesujący Cię obraz Mint w formie ISO, wypalasz na płytę, bootujesz - dzięki czemu system uruchamia się Tobie w wersji "live" (uruchomienie z płyty, nie ingerujące w system macierzysty, obecny na Twoim komputerze). Jedyną wyraźną różnicą w odniesieniu do instalatora polskiego "mixu" Ubuntu było to, iż opcja instalacji Minta reprezentowana była jako ikonka na pulpicie, a nie jako - o ile dobrze pamiętam - okienko dialogowe z instalatora Ubuntu. Poza prostotą instalacja Miętowego Remiksu była również szybka, odnoszę wrażenie że szybsza niż Ubuntu. Wersja, na którą zdecydowałem się Ja - to 32-bitowy Miętowy Remiks z Mint 10 Julia (opartym na Ubuntu 10.10), z preinstalowanym środowiskiem GNOME 2.

 

Autorski skrypt automatyzujący

Cechą charakterystyczną tak polskiego "mixu" Ubuntu, jak i Minta jest obecność autorskich mechanizmów (tzw. skryptów), dzięki którym tuż po instalacji będziemy mogli - wybierając interesujące Nas opcje i programy - zlecić ich ustawienie/instalację. Poświęcamy "kilka chwil" by to zrobić, po czym potwierdzamy i... wszystko dzieje się samo, automatycznie - prawie bez żadnej potrzeby ingerencji z Naszej strony. W ten sposób przykładowo już na starcie możemy zlecić skryptowi instalację choć części interesujących Nas programów, dzięki czemu zaoszczędzimy czasu i fatygi w przyszłości (szukając tych samych programów na Własną rękę).

Skrypt automatyzujący w Mint jest zdecydowanie bardziej rozbudowany oraz ładniejszy wizualnie (z bardziej estetycznym interfejsem), niż ten z polskiego "mixu" Ubuntu 10.10. Jednakowoż jego realizacja potrafi trwać w związku z tym znacznie dłużej, niż w Ubuntu. Tu pojawia się pierwszy "haczyk": w zainstalowanej przeze Mnie wersji Minta miałem wrażenie, iż skrypt nie poradził Sobie w pełni ze wszystkim, co mu zleciłem - przykładowo niektórych programów - których instalację wybrałem - nie mogłem potem odnaleźć ani w głównym menu Minta, ani uruchomić z Terminala. Nie jest to duży problem, niemniej warto by skrypt ów był bardziej dopracowany.

Skrypt konfiguracyjny Linux Mint.Skrypt konfiguracyjny Linux Mint.

 

Rzucające się w oczy różnice

Czym na pierwszy rzut oka różni się Mint od Ubuntu?

 

Wygląd

Przede wszystkim wyglądem - choć podejrzewam, iż używane przeze Mnie wydanie z GNOME czyni najmniejszą różnicę (GNOME jest również w Ubuntu), jednakowoż ją czyni: zamiast ubuntowych brązów otrzymujemy orzeźwiającą, miętową zieleń. Co więcej, panele GNOME zostały skomponowane w nieco inny sposób: w Ubuntu "główny" pasek obecny jest na górze ekranu, w Mint - na dole. Szczerze mówiąc dolny pasek Minta zdecydowanie bardziej przypomina swoją filozofią pasek z Windows, mamy tu bowiem analogicznie: przycisk "Menu", przycisk odkrywający cały zakryty w danej chwili oknami pulpit, kilka innych przycisków (co łącznie przypomina dawny windowsowy QuichLaunch) oraz przyciski prezentujące okna uruchomionych programów (zmaksymalizowane lub zminimalizowane), plus "systemowy tray" ("zasobnik systemowy") z różnymi ikonkami oraz datą i godziną.

Co więcej, warto zatrzymać się na dłużej przy mintowym przycisku "Menu", uruchamiającym autorskie menu Minta (można je też uruchomić skrótem: lewy CTRL+SUPER (klawisz Win)), również będące "blisko" filozofii menu startowego Windows (co prawda nie tak "do bólu", jak w przypadku GnoMENU, które potrafi do złudzenia imitować np. menu z Visty/XP - ale jednak). Co jest w nim najistotniejsze, to przycisk "Wyszukaj" - pozwalający szybko i łatwo odnaleźć obecne w systemie programy; mamy również przełącznik pomiędzy aplikacjami "Ulubionymi", a "Wszystkimi" - podzielonymi na kategorie tematyczne (łatwo również możemy dodać interesującą Nas aplikację z menu do Ulubionych - wystarczy kliknąć ją prawym przyciskiem w menu oraz wybrać "Pokaż w moich ulubionych"). W Moim odczuciu taka forma menu jest bardziej przystępna, niż standardowe menu w Ubuntu - dość jednak różniące się od tego z Windows.

 

Centrum oprogramowania

AppleStore z Apple, AndroidMarket od Google, Centrum Oprogramowania w Ubuntu - różne wcielenia tej samej koncepcji wygodnego dostarczania oprogramowania, jego instalacji lub deinstalacji. Mint nie klonuje za Ubuntu jego Centrum, lecz wnosi własne - o nazwie "Menedżer oprogramowania". Wygląda ono znacznie inaczej, niż Centrum Oprogramowania Ubuntu - łatwo można się w nim jednak połapać, przynajmniej w teorii - gdyż w praktyce czekają Nas pewne "kwiatki". Największą słabością mintowego centrum jest brak następującego po instalacji danego programu oznaczenia go, jako zainstalowanego. Zainstalowałeś/aś program, cofasz się do listy wyszukiwania, na której nadal nie jest on zaznaczony jako program zainstalowany (przy ponownym przeprowadzeniu wyszukiwania sytuacja ulega zmianie). W Moim odczuciu jest to poważny minus w temacie usability mintowego centrum oprogramowania, które bądź co bądź dla wielu początkujących użytkowników będzie stanowiło jedno z częściej odwiedzanych miejsc.

Inną ciekawostką jest, iż - co naturalne - wyszukiwanie tych samych fraz w centrum Minta potrafi dać inne rezultaty, niż w centrum Ubuntu. Jednym z przykładów będzie próba odnalezienia w mintowym centrum programu "Storage Device Manager" (służącego m.in. do automatycznego montowania partycji - czego również Mint niestety jeszcze nie czyni sam z siebie) - w Centrum Oprogramowania Ubuntu istniała możliwość odnalezienia tej aplikacji zarówno po frazie "Storage Device Manager", jak i "menedżer montowania partycji" (o ile dobrze pamiętam) - w Mint żadna z tych fraz nie da żadnych wyników, poskutkuje za to wpisanie w pole wyszukiwania: "PySDM" (jest to inna nazwa tego programu). Możemy jednak spróbować nieco usprawnić działanie wyszukiwarki mintowego centrum oprogramowania, wybierając z jego menu "Edycja/Preferencje/Szukaj w opisie pakietów (...)" - rezultatem tego może być nieco dłuższy czas oczekiwania na rezultat wyszukiwania, lecz w powyższym przykładzie daje to już efekty na frazę "storage" (a nie tylko na "PySDM") - choć nadal nie daje efektów na frazę "menedżer".

Menedżer Oprogramowania w Linux Mint.Menedżer Oprogramowania w Linux Mint.

Co ciekawe, Menedżer Oprogramowania w Mint posiada możliwość oceniania programów oraz publikowania doń recenzji/opinii - co Centrum Oprogramowania Ubuntu zyskało dopiero niedawno.

Na koniec ciekawostka nt. mintowego centrum w "Miętowym Remiksie" - w zainstalowanej przeze Mnie wersji (32-bit; GNOME) Menedżer Oprogramowania nie reagował na próby jego uruchomienia, aby to naprawić, wpisz w Terminalu:

<code>sudo apt-get install software-center</code>

Efektem powinno być już poprawnie uruchamiające się miętowe centrum oprogramowania .

 

Instalacja aplikacji

Aby zainstalować dany program, możesz pozyskać go z samego Centrum Oprogramowania - lub przykładowo z jakiejś strony internetowej. Jako że Ubuntu, a więc i analogicznie Mint oparte są na Debianie, istnieje możliwość prostej instalacji pakietów .deb w obu dystrybucjach. W Ubuntu zostało to rozwiązane w ciekawy oraz użyteczny sposób: uruchomienie pobranego z Internetu pakietu .deb otwiera kartę jego instalacji... w doskonale znanym Centrum Oprogramowania Ubuntu. Reszta przebiega identycznie, jak w sytuacji gdy znajdujemy program przez owe Centrum. W Mint nie zauważyłem podobnej analogii - klikając prawym przyciskiem myszy na pakiet .deb który chcemy zainstalować, możemy za to wybrać opcję "Otwórz za pomocą Instalator pakietów GDebi", co spowoduje pojawienie się nowego okienka z przyciskiem "Zainstaluj pakiet" (który zmieni się na "Przeinstaluj pakiet" po zakończeniu instalacji). Od tej pory program powinien być zainstalowany i - zwykle - obecny gdzieś w głównym menu Mint (lewy dolny róg ekranu).

 

Humorystyczny Terminal

Na sam koniec humorystyczny Terminal - w Miętowym Remiksie występuje w zdecydowanie sympatyczniejszej formie, niż w Ubuntu: wyświetlając różnego rodzaju... dowcipy ;) . Drobny, ale bardzo sympatyczny akcent .

 

Podsumowując...

Główne różnice pomiędzy Mint a Ubuntu, jakie rzuciły Mi się w oczy w pierwszym dniu używania "miętowego Linuksa", to: inne "Centrum Oprogramowania" (w Mint jest to "Menedżer Oprogramowania"), inny model instalacji pakietów .deb, autorskie menu START i cały główny panel na dole (a nie tak jak w Ubuntu - na górze).

Brak komentarzy:

Co o tym sądzisz?

Moje Audycje:

  • Molium (audycja przemyśleniowa - myśli inspirowane literaturą),
  • Źródło Kreacji (rozwój osobisty oraz duchowy, Świadoma Kreacja Własnej Rzeczywistości),
  • Thomas Cafe (porady i ciekawostki z przeróżnych tematów);

Projektuję:

Czytam:

  • "Singapur, czwarta rano" (Marcin Bruczkowski)
  • "Human Devolution: A Vedic Alternative to Darwin's Theory" (Michael A. Cremo)
  • "Ogród Marzeń (Barbara Delinsky)
  • "Gwiazda Pandory - Inwazja" (Peter F. Hamilton)
  • "Fingerprints of the Gods" (Graham Hancock)
  • "Futu.re" (Dmitry Glukhovsky)