Zawód aktualizacją Ubuntu
..opublikowałem pewnego kwietniowego wieczoru...
Zawód aktualizacją Ubuntu
Planowałem napisać kilka słów nt. tego, co aktualnie ma miejsce w temacie Mojej przygody z Linuksem, gdyż... w ostatnich dniach nastąpił niespodziewany zwrot akcji . Okazało się jednak, że sam blok poświęcony aktualizacji Ubuntu zajął trochę miejsca, postanowiłem więc rozbić Mój "raport" na dwa artykuły, z których aktualny jest pierwszym.
Zaczęło się od... nowej wersji Ubuntu (11.04), o której "nowościach" było już całkiem głośno w jakiś czas przed premierą (która miała miejsce kilka dni temu). Jako główną innowację tego wydania wskazywano "nowy interfejs" o nazwie Unity, który w Moim odczuciu nie jest ani nowy, ani nie zasługuje nawet w połowie na miano "interfejsu". Używając jeszcze do niedawna Ubuntu 10.10 byłem pod dużym wrażeniem: choć teoretycznie obecna (w używanej przeze Mnie dystrybucji), standardowa powłoka graficzna GNOME 2 nie przykuwa jakoś specjalnie wzroku (rzekłbym raczej, iż wkomponowuje się w codzienną pracę z komputerem w dyskretny sposób), samo Ubuntu zyskało bardzo wiele na atrakcyjności dzięki wynalazkom takim, jak Compiz (odpowiedzialny m.in. za graficzne "efekty specjalne", atrakcyjne animacje, etc.), czy Emerald Theme Manager (odpowiedzialny za nierzadko bardzo estetyczne i ładne obramowania okien). Kiedy zacząłem stawiać pierwsze kroki w Ubuntu, nie przywiązywałem wielkiej wagi do faktu, iż z Compiza obecnego w wydaniu 10.10 usunięto całkiem sporą część wtyczek (pozbawiając go tym samym bardzo interesujących funkcjonalności, wbrew pozorom nieograniczających się tylko do "wizualnych wodotrysków"). Okazało się jednak, że to posunięcie było znaczącą zapowiedzią dalszej, przyjętej przez twórców Ubuntu strategii pt.: "Pod pretekstem uczynienia systemu coraz bardziej 'przyjaznym dla użytkownika' - maksymalnie go uprość".
W tym miejscu przyjrzyjmy się idei "upraszczania systemu" oraz jej motywom. Co może stanowić motyw? Chęć skutecznego dotarcia do większej liczby użytkowników. Nie od dziś wiadomo, że Linuks pokutuje mitem nt. jego "trudności" - czy też żartobliwie: "nieobycia towarzyskiego". Mit głosi, iż Linuks jest "trudny", "bardzo trudny", "zdecydowanie wymaga specjalistycznej wiedzy informatycznej", "wymaga wiele (zbyt wiele) zachodu", "jest niekompatybilny", "niewiele da się na nim zrobić z tego, co mogę zrobić na Windows", etc. Ogromne nieporozumienie, mit w większości procent dziś irracjonalny - oczywiście w kontekście wybranych dystrybucji, do których Ubuntu zdecydowanie wg Mnie należy. Pomimo jednak, iż nie od dziś Ubuntu jest uznawane za jedną z najłatwiejszych w obsłudze dystrybucji ("wydań"/"odmian" Linuksa) - firma tworząca ów system postanowiła iść za ciosem, i w tym procesie wg Mnie poszła za daleko, publikując wersję 11.04 z Unity na pokładzie.
Słysząc, iż standardowe GNOME nie będzie już obecne w nowym wydaniu Ubuntu, będąc wymienionym na coś nowego - można by oczekiwać jakiejś rewolucji. Tymczasem okazuje się, że system generalnie wygląda jak wyglądał, wizualnie niewiele się zmieniło - doszedł tylko dodatkowy, pionowy pasek z ikonkami (coś w rodzaju 'docka'), plus przycisk wywołujący ładne (jedyna jako tako ładna w Unity rzecz w Moim guście), częściowo transparentne okno, służące m.in. do przeglądania programów, ostatnio używanych plików, etc. Co więcej, ów pionowy pasek wygląda dla Mnie dość przedszkolnie... O wiele bardziej istotne są jednak funkcjonalności: po zapoznaniu się z Unity w Ubuntu 11.04 można odczuć wyraźnie, iż (Unity) stanowi bardzo świeży i młody wynalazek, praktycznie pozbawiony sensownego doświadczenia - pozbawiony sensownych możliwości konfiguracyjnych (a przynajmniej Ja do takowych nie dotarłem), co całkowicie przeczy jednej z największych zalet/tendencji w oprogramowaniu linuksowym: możliwości szerokiej personalizacji. W Moim odczuciu zaiste dziwnym, jak i dość ryzykownym posunięciem jest wprowadzenie do nowej wersji systemu tak świeżego, niedopracowanego tworu, jakim wg Mnie jest Unity. To jednak nie wszystko, okazuje się bowiem iż to, co wygląda jak stare panele GNOME, w rzeczywistości zachowuje się znacznie mniej sympatycznie - przykładowo postanowiono zredukować systemowy tray, w którym do tej pory automatycznie lądowały ikonki części programów. Co prawda istnieje komenda służąca do odblokowania owego tray'a, jednakowoż w praktyce potrafi wykazywać on poważne problemy z responsywnością - niejeden raz część ikonek w tak odkrytym tray'u w ogóle nie reagowała na klikanie nań. Podobnież z paskiem górnym, który w 11.04 zaczął pretendować do formy znanej z MacOSX, przejmując rolę pasków menu poszczególnych programów. Tak więc przykładowo maksymalizując okno programu w 11.04 nie ujrzysz już jego belki tytułowej odosobnionej od górnego paska (panelu) systemowego, lecz to ów górny pasek przejmie jej rolę, prezentując tak nazwę programu, jak i jego menu poleceń. Wszystko byłoby super gdyby nie fakt, iż mechanizm ten (przynajmniej u Mnie) nie zawsze działał poprawnie, nie zawsze "orientując się" który program jest aktualnie aktywny, którego programu menu należy w danym momencie wyświetlić. Dzięki takiemu stanowi rzeczy, zamiast potencjalnie praktycznego rozwiązania (plus w stronę usability), otrzymujemy frustrującą "nowość".
Potestowałem Unity i szczerze mówiąc, bardzo nisko oceniam jego aktualną przydatność, o walorach wizualnych nie wspominając. Moim zdaniem wynalazek ten wypada tym gorzej, jeśli porównać go z koncepcją GNOME 3 - następcy leciwego już GNOME 2. Na pierwszy rzut oka GNOME 3 zdaje się podążać w kierunku podobnym do Unity: uproszczenie interfejsu, czy ogólnie całej filozofii obcowania z GUI systemu operacyjnego. Jeśli jednak przyjrzeć się bardziej obu rozwiązaniom, możesz dostrzec wyraźną ubogość Unity (które nie przypomina nowego interfejsu, lecz po prostu jeszcze jeden "dock", zakotwiczony w sporej mierze za pośrednictwem Compiza, w starej (dotychczasowej) formie wizualnej i filozofii GUI). Innym słowy, spoglądając na Unity zdecydowanie nie czujesz nowości, lecz raczej pojedynczy - i to dość mocno okrojony gadżet. W przypadku GNOME 3 natomiast możesz dostrzec, iż autorzy tej powłoki "zrobili co trzeba" (żartobliwie mówiąc, "poszli na całość" ) - nowość jesteś w stanie czuć tam na każdym kroku, tak wizualną, estetyczną - jak i funkcjonalną. Wystarczy obejrzeć sobie kilka filmików prezentujących niektóre z funkcjonalności GNOME 3, aby zdać sobie z tego sprawę. W Moich oczach GNOME 3 wygląda pięknie - i jest w stanie wnieść bardzo dużą wartość w dystrybucję, do której zostanie przystosowany. Niestety, kiedy odwiedzisz oficjalną stronę GNOME 3, dotrze do Ciebie niesympatyczna wiadomość: wygląda na to, iż nie będzie działał w Ubuntu (a przynajmniej nie będzie dla Ubuntu dedykowany). Za to wygląda na to, iż GNOME 3 otrzymają Fedora oraz OpenSUSE...
Wracając do Unity, jego ubogość można by jeszcze jakoś przeżyć, gdyby nie fakt, iż zabrano część funkcjonalności "z reszty" - pisałem już o systemowym tray'u, czy o górnym pasku, nieporadnie naśladującym koncepcję MacOSX, jednak na tym nie koniec: samemu Compizowi ubyło dużo efektów, domyślnie wyłączono też np. "galaretowatość okien"... Emerald Theme Manager natomiast nie działa już poprawnie - być może zostanie to naprawione w jakiejś aktualizacji, póki co jednak: wielki zawód. Zawód, gdyż w efekcie aktualizacji nie otrzymujemy wyraźnie lepszego systemu (przynajmniej nie wyraźnie lepszego interfejsu, na co wskazywałoby mocne zainteresowanie Unity'm na różnego rodzaju portalach), lecz system z którego tak naprawdę sporo mocnych stron usunięto, na czym może mocno ucierpieć Twoje "user experience", jeżeli - jak i Ja - jesteś estetą przywiązanym nie tylko do tego, jak system działa, ale i jak wygląda. 11.04 w Moim subiektywnym odbiorze zdecydowanie nie wygląda dobrze, a w stabilności działania pojawiły się dziury. Być może nie byłoby ich, gdyby zainstalować oficjalną wersję 11.04 "na czysto", nadal jednak byłby to system z Unity, bez pełnofunkcjonalnych paneli GNOME, bez pełnofunkcjonalnego Compiza.
Efektem powyższego zawodu w Moim przypadku jest zainteresowanie się innymi dystrybucjami Linuksa. Póki co, zdecydowałem się na jedną z nich, zainstalowałem i rozpocząłem jej "doświadczanie" - o tym, jaka to dystrybucja oraz jakie są Moje pierwsze spostrzeżenia jej dotyczące, napiszę w kolejnym artykule.
Brak komentarzy:
Co o tym sądzisz?
Moje Audycje:
Projektuję:
Czytam: