..opublikowałem poniedziałek, 20 lutego 2017 23:06
Balsamiczna Ibiza
Najnowszy film zaskoczył Mnie tytułem ("Amnezja") i tym, czym okazało się jego znaczenie wzdłuż fabuły. Nie spodziewałem się tego nawet czytając zwięzły opis, dzięki któremu zdecydowałem się dać szansę tej produkcji. Tym, co Mnie zaintrygowało, były słowa-klucze "Ibiza", "techno" oraz... młody DJ, starający się zapoznać z tą muzyką o wiele starszą od niego kobietę. Lubię, kiedy film intryguje Mnie jeszcze zanim zacznę się zeń zapoznawać - stąd też zawsze gdy trafiam na frapujące Mnie opisy, skwapliwie sięgam po dany tytuł. "Amnezja" jest jednym z nich.
Co spodobało Mi się w tym filmie...
Wyraziście malownicze miejsce akcji, jakim jest wspomniana, hiszpańska Ibiza - wyspa, o której niejedno słyszałem, będąc tym bardziej zaciekawiony możliwością obejrzenia jej "na żywo". W efekcie zdumiałem się. Z jednej strony otrzymałem mnóstwo słońca - lecz takiego bardzo charakterystycznego, nie stanowiącego ekwiwalentu hawajskich klimatów. Wiele kadrów w tym filmie zdecydowanie Mnie urzekło, a wszystkie one przesycone były tym specyficznym, słonecznym blaskiem. Z drugiej strony jednakowoż przedstawiona okolica wydawała się bardzo outsiderystyczna i kameralna, co wyraziście trafiło w Mój gust z uwagi na fakt, iż Sam czuję się outsiderem. Jeżeli Ibiza w istocie taka jest, myślę że warto dopisać ją do listy Moich ulubionych, preferowanych lokalizacji na tej planecie :) .
Barwy - tu i ówdzie kolorystyka obrazu zastanawiała Mnie, intrygowała wręcz, poprzez to jak niecodziennie wyglądała (nienaturalnie?). Jeden z kadrów do złudzenia wręcz przypomina pewną tapetę, którą wyszperałem Sobie na Zedge (program z tapetami dla Androida) - przy czym byłem przekonany, że była to bardziej grafika komputerowa, niż fotografia. Gdy zobaczyłem tożsamy obraz w filmie, wyraźnie Mnie to skonsternowało...
Nie tyle o dyskusyjną naturalność obrazu jednakowoż chodzi, co o intensywność barw: są przepiękne. Niektóre kadry kojarzą się z żywym złotem, natura skąpana w tym specyficznym, gorącym słońcu wydaje się nabierać nierzeczywiście intensywnych barw (jak w OoBE), wszechobecne biele są takie czyste - i tak dalekie od pospolitości, czy "szpitalności". Wszystko przypomina właściwie raj... idealne miejsce do kontemplacji piękna Duszy i Natury.
Osobowość głównej bohaterki - Marthy - która szybko zwróciła Mą uwagę klasą oraz spokojem w aurze. Nie był to jednak spokój podyktowany zmęczeniem z biegiem lat, czy doświadczeń - skojarzył Mi się bardziej ze spokojem wyrosłym na gruncie pewności siebie. Co więcej, Martha odznaczyła się jeszcze jedną charakterystyczną cechą: emanującą z niej młodością, której być może wspomniana już klasa i samoświadomość nie pozwoliły rozwiać się z czasem. Pomimo dojrzałego wieku, Martha nadal robi wrażenie osoby czerpiącej z życia, choć na swój spokojny, niemalże kontemplacyjny sposób.
Lubię niekonwencjonalne pary, a takowa w którymś momencie zaczęła się "kroić", gdy Martha poznała Jo - młodego DJ'a z Niemiec. Przy okazji: dobre odniosłem wrażenie, iż grał go aktor znany Mi z bardzo interesującego i osobliwego serialu "Sense8": Max Riemelt (w serialu tym grał Wolfganga). Oboje bohaterów szybko pałają do siebie sympatią, daleką jednak od romantycznych wzlotów, porywów serca i namiętności. Ku Mojemu zadowoleniu, Jo ma bowiem również spokojną naturę (czy to nie ciekawe, jak na pasjonata-DJ'a?), wydaje się szczery i "w porządku", bez szpanu, czy nakładania masek. Jako że więc lubię różne niekonwencjonalne pary, losy tych dwojga dodatkowo ciekawiły Mnie.
Sama fabuła - spokojna, bez efekciarstwa (czyli taka, jaką bardzo sobie cenię). Właściwie już od pierwszych minut było dla Mnie przyjemnym zaskoczeniem, iż słyszę w filmie język niemiecki - wiedziałem już bowiem, że mam sensowną szansę na bardziej nieprzewidywalne kino. Nie zawiodłem się. Fabuła nie była dla Mnie ani nużąca, ani nazbyt impulsywna (choć emocje zostały weń jak najbardziej wbudowane - podziwiam, jak umiejętnie). Poza wątkiem relacji Marha-Jo otrzymujemy jeszcze jeden: poradzenia sobie z przeszłością, a może lepiej byłoby rzec: z własną tożsamością narodową. Było to dla Mnie interesujące doświadczenie.
Reasumując, film oglądało się przyjemnie, urzekł Mnie w niejednym aspekcie. Spokój, malowniczość, Ibiza oraz kreatywność twórcy (DJ'a), kameralny klimat, słońce jakiego nie widziałem nigdzie indziej. Jestem usatysfakcjonowany :) .



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz